Połowa stycznia już za nami...

13:02 0 Comments A+ a-

Hrabia Monte Christo czeka cierpliwie aż się za niego wezmę.
No właśnie. Połowa stycznia już za nami, a ja mam wrażenie jakby nic się nie ruszyło od początku tego miesiąca. Wciąż jestem do tyłu z czytaniem, bo zamiast umieścić się wygodnie na kanapie z chrapiącym psem pod łokciem, gorącą herbatą na ławie i z książką w ręku ja nawalam jak głupia w Assassin's Creed i płaczę nad tragicznym losem Ezzio. No niech ktoś zdejmie ze stopy klapka i we mnie nim rzuci to może się opamiętam. Te pięćdziesiąt dwie książki same się przecież nie przeczytają!
   W poszukiwaniu zmotywowania dołączyłam nawet do grupy książkoholików na Facebooku, ale jedyne do czego zmotywowała mnie obecność w tej grupie to kupowanie więcej książek. Dzisiaj o mały włos nie kupiłam kolejnych. W ostatniej chwili odezwał się głos rozsądku, który oszczędził mój portfel mocno uszczuplony przez przeceny na Steamie. Ciężko mi jest się zabrać do czytania, ale do kupowania książek wcale a wcale nie trzeba mnie zaganiać. Dziwne. Może to jakiś ukryty gen chomikowania każe mi kupować i kupować, a potem napawać się swoją kolekcją. Kiedy jednak przychodzi do wybrania nowej pozycji do przeczytania nagle okazuje się, że ja nie mam co czytać! Zupełnie jak kobieta (którą jestem, ale nie typową) i jej szafa.