Potyczka N°5 - Tracy Hickman "Wayne:Mściciel z Gotham"

07:38 0 Comments A+ a-

  Gotham jak zwykle pogrążone jest w chaosie. Tym razem za sprawą zauroczycielki, która miesza w głowach ludziom, wszczepia fałszywe wspomnienia, przez co Batman ma pełne ręce roboty. Do i tam pełnego talerza (czy raczej wielkiej michy) Gacka dosypuje swoje co nieco pewna tajemnicza kobieta, która swoim pojawieniem się mocno namieszała w życiu Bruce'a Wayne'a i podała w wątpliwość wszystko to, co wiedział na temat swoich rodziców. 
  Tyle w kwestii streszczenia ogólnej fabuły.
  Książka przypadkowo wpadła w moje ręce, gdy wraz z przyjaciółką szperałyśmy na stoisku Kika na tegorocznym Pyrkonie. Ja, będąc zagorzałą fanką Batmana oczywiście nie mogłam przepuścić tej książki i nie wahając się ani ułamka sekundy postanowiłam ją kupić. Lektura zapowiadała się niezwykle interesująca, autor oferował wgląd w przeszłość rodziców Bruce'a Wayne'a, w przeszłość o której sam Bruce nie wiedział, a która może zaburzyć jego światopogląd. Na samą myśl o czytaniu tej książki cieszyłam się jak małe dziecko, ale i tak minęło sporo czasu nim się za nią wzięłam (patrz: Ogniem i mieczem oraz Potop).
  Sam pomysł: super. Wiadomo, powstaje mnóstwo teorii na temat śmierci Marthy i Thomasa, a ja z chęcią zaznajomię się z każdą z nich, bo tak naprawdę niewiele wiemy o przeszłości rodziców Bruce'a. Wiadomo że byli kochającą się parą, on, lekarz o dobrym sercu, chcący naprawić Gotham, ona... no cóż, kochająca żona oraz matka, także nie pozbawiona zdolności odczuwania współczucia. Para idealna. Hickman rzuca trochę cienia na te wyidealizowane postacie, szczególnie Marthy. Nie są one krystaliczne czyste, wręcz przeciwnie: pełno w nich rys i zabrudzeń. I to mi się podobało. Dlatego też wszelkie fragmenty odnoszące się do przeszłości rodziców Batmana czytałam z wielkim zaciekawieniem, reszta fascynowała mnie trochę mniej.
  Strasznie jednak zaczyna powiewać nudą, gdy pojawiają się wszelakie opisy dotyczące stroju Batmana czy batmobilu. Myśli odpływają w zupełnym kierunku, człowiek zaczyna zastanawiać się co by tu zjeść, a opisy ciągną się i ciągną, rozprowadzajac dookoła senną atmosferę. Na gadżety Batmana fajnie się patrzy, ale gorzej się o nich czyta. Z resztą nie sądzę by czytelnik potrzebował długaśnych opisów batmobilu, bo z pewnością wie, jak wygląda. To samo dotyczy batstroju.
   Pomijając kwestię nudnawych opisów (nie tylko ekwipunku Batmana, ale opisów ogólnie) książka jest całkiem znośna. Podejrzewam że ktoś, kto nie jest fanem Batmana bardzo szybko porzuci lekturę, bo dużo w niej opowiadania naokoło, szczególnie w częściach poświęconych Batmanowi. Sam Gacek wydał mi się jakiś taki sztywny, sztuczny i jakiś taki nieciekawy, co mocno mnie zawiodło bo w uniwersum DC jest on przecież postacią fascynującą, wielopoziomową, z którą można zrobić wiele niesamowitych rzeczy. A w "Mścicielu z Gotham" był trochę jak gumowaty pulpet, znudzony własną egzystencją.
   Trochę mi przykro, że tak się zawiodłam na tej książce. Miało być porywająco, a często bywało tak, że bardziej zajmowało mnie bujanie się na hamaku niż to, co działo się w fabule.