Potyczka N°3 - Henryk Sienkiewicz "Ogniem i mieczem"

11:50 0 Comments A+ a-

   Za punkt honorowy postawiłam sobie przeczytać w tym roku "Trylogię" Sienkiewicza. Z wielu powodów. Głownie jednak dlatego, że "Potop" splamił w liceum mój honor, ponieważ był jedyną lekturą, której nie przeczytałam. Po pięćdziesięciu stronach stwierdziłam, że to jakieś bzdury i nuda okrutna więc poszłam grać w GTA. Nigdy z resztą nie przepadałam za twórczością Henryka Sienkiewicza, więc nieprzeczytanie "Potopu" jakoś strasznie mnie nie bolało.
   Ostatnio jednak intensywnie myślałam o moim splamionym honorze i że jakoś należałoby go odrestaurować. Ale co, przeczytam środek "Trylogii"? To bez sensu. Postanowiłam więc przeczytać wszystkie trzy. Łatwo się jednak robi plany, z realizacją zazwyczaj jest dużo gorzej. Sądziłam, że skoro jestem taką dojrzałą osobą, powinnam bardziej docenić kunszt pisarski Sienkiewicza i w ogóle zachwycać się mężnością narodu polskiego, ale prawdę mówiąc, czytanie "Ogniem i mieczem" szło mi jak krew z nosa.
   Pewnie dlatego, że w ciągu ostatniego roku czytałam głównie książki dla dzieci i młodzieży oraz fantasy by nakarmić mój syndrom Piotrusia Pana. Ciężko było mi wejść w tę podniosłą historię, gdzie Bóg, honor i ojczyzna były trzema świętościami, których trzeba było bronić za wszelką cenę. Jednak akapit za akapitem, kartka za kartką oswajałam się z tą odmienną atmosferą i przyznam się, że były momenty, które mnie nawet pochłonęły.
   Podejrzewam, że w przejściu przez "Ogniem i mieczem" w dużym stopniu pomógł mi film. Kwestie bohaterów były w mojej głowie wypowiadane przez aktorów, a mi przypomniało się jak to wzdychałam do Skrzetuskiego i Bohuna, bo obydwaj byli tacy przystojni. I w sumie mam chęć wciąż powzdychać... więc pewnie wkrótce sięgnę po film by podziwiać pięknego i młodego Żebrowskiego (który wciąż jest piękny).
   Podczas lektury zastanawiałam się, czy dobrze by było gdyby ludzie znowu zakochiwali się tak jak kiedyś? Że wystarczy ułamek sekundy i już masz dziurę w sercu po strzale amora, która do końca życia się nie zagoi. Kto by szukał dziewczyny, z którą spędził zaledwie kilka dni, chorował z miłości dla niej? Myślę, że w dzisiejszych czasach to się nie opłaca. Nie ta, to następna. Gładkich dziewczyn mamy na pęczki - wystarczy udać się na byle jaką imprezę i złowić coś nowego.Wyobrażam sobie, że w tamtych czasach jak natrafiło się na odpowiednią dziewczynę, to trzeba było brać od razu, bo może jutro zacznie się nowa wojna i ci białogłowę dosłownie sprzątną spod nosa. Czy chciałabym mieć takiego Skrzetuskiego? Pewnie, oddani mężczyźni zawsze są w cenie. Czy chciałabym być Heleną? Nie. Za Boga. Helena niczym się w książce nie popisała. Ot, piękna dziewczyna z równie pięknym warkoczem, która wzgardziła miłością Kozaka, który, jeśli by tylko tego zażyczyła, nieba by jej przychylił. A że wariat był i furiant... co z tego? A Kmicic przepraszam lepszy jest? Gdyby Helena nie odepchnęła Bohuna, to postawiłabym wszystko to, co mam w tej chwili w kieszeniach, że ten by Chmielnickiego gołymi rękoma zabił, byle jej zapewnić bezpieczeństwo. Bestię należy oswoić, nie odtrącić. No, ale wiadomo, że gdyby Helena wybrała Kozaka zamiast Polaka... no, to by było chyba wbrew całej koncepcji książki, która opierała się na przedstawieniu pozytywnego obrazy dzielnych Polaków, broniących mateczki Polki przed tymi zdziczałymi Kozakami, którym się w łbach poprzewracało i zachciało im się jakiejś rebelii.
   Wiem, że niektórzy traktują "Trylogię" jak świętość i tegoż spodziewają się po innych. Oto pomnik waleczności Polaków, kłaniajcie się przed nim, niegodni! Ja "Ogniem i mieczem" potraktowałam bardziej jak powieść przygodową. Mamy drużynę, mamy misję, są walki, trup ściele się gęsto... no jest nawet trochę magii. Jeśli przymknie się oczy na tą całą pompatyczność, to wychodzi całkiem niezła przygodówka... jeśli ktoś oczywiście lubi takie klimaty.
   Z lektury "Ogniem i mieczem" z pewnością zapamiętam opisy rozkładających się trupów, przeprawę Skrzetuskiego ze Zbaraża do króla (ach, to napięcia)... no i to, że Helena była archetypową damą w opałach, która nie potrafiła robić nic innego jak czekać na wybawienie. No i oczywiście zapamiętam poczciwego pana Podbipiętę. Wciąż się zastanawiam, czy jest jakiś związek pomiędzy jego śmiercią a śmiercią Boromira. Jakby nie patrzeć obydwoje zostali powaleni przez wiele strzał... czyżby ktoś tu od kogoś ściągał? Żartuję XD
   Ale i tak wolałabym przeczytać po raz setny "Harry'ego Pottera" niż jeszcze raz przez to się przeprawiać.
   Chyba nie jestem aż taką patriotką.