Potyczka N°4 - Henryk Sienkiewicz "Potop"
Ciężko idzie, oj ciężko. A ostatnio to nawet w ogóle. Wszystko stoi w miejscu, a ja turlam się po łóżku, narzekając na bolące plecy. Na samą myśl o czytaniu "Potopu" automatycznie ziewam i myślę o pójściu spać. Nie dlatego, że książka jest nudna, po prostu weszłam w okres, w którym nic, dosłownie nic mi się nie chce i nawet myśl o ruszeniu dupska sprzed komputera i załatwienia potrzeb fizjologicznych powoduje u mnie napływ fali zniechęcenia.Potop zaczęłam nawet dziarsko. Od razu spodobał mi się Kmicic, bo był taki... niebohaterski. Hultaj, rozrabiaka, choć serce miał po dobrej stronie - to ktoś zupełnie inny od Skrzetuskiego, który zawsze dbał, by broń Boże coś mu nie skapnęło na jego nieskazitelnie czysty honor. No i Oleńka zdawała się być bardziej ogarnięta od wiecznie śniętej Heleny. Czytałam więc z chęcią, w autobusie, na przystanku, w łóżku, pod łóżkiem... itd. Myślałam sobie "Hej, hej! Nieźle mi idzie! Pewnie raz dwa się z tym rozprawię i będę mogła wrócić do moich smoków i magii oraz innych hobbitów". Taa, jasne. Minął miesiąc, a ja utknęłam na 67%-tach i nie zanosi się by ta liczba prędko się zmieniła.
Wiele rzeczy podoba mi się w "Potopie". To, że szlachta nie jest już tak szlachetna, że są jakieś spiski, knucia jak by tu kogoś udupić i jeszcze na tym skorzystać. No i ten bohater, który gubi się, robi błędy, ale w końcu odnajduje właściwą drogę i rusza ojczyźnie na ratunek.
Moja przyjaciółka opowiadała mi o tym, jak niesamowity jest opis obrony Częstochowy (czy raczej Jasnej Góry). Spodziewałam się więc czegoś epickiego, miary, bo ja wiem, bitwy pod Helmowym Jarem czy czegoś w ten deseń. Było ekscytująco, ale bez rewelacji. No pobili się, obronili Jasną Górę pomimo druzgoczącej przewagi liczebnej Szwedów, ale mnie to nie porwało. Wolałam Zbaraż, bo tam były gnijące trupy i charyzmatyczny Jarema.
Zakładam, że jeszcze dużo czasu minie nim dokończę "Potop". Pewno wcześniej skończę grać w Dragon Age II, bo to on właśnie pochłania większą część mojego czasu. Źle się z tym czuję, ale nie mam dostatecznie silnej woli by odmówić sobie tej dawki niesamowitej rozrywki połączonej z napadami frustracji, gdy po raz setny giną wszyscy członkowie mojej drużyny, a ja wyczerpałam wszystkie strategie.
No cóż... "Potop" zdecydowanie będzie najdłużej trwającą potyczką. Co do tego nie mam złudzeń.