Potyczka N°8 Garth Nix "Abhorsen"
Trzecia, ostatnia (dla mnie, przynajmniej) książka z cyklu Abhorsen (zwanym również cyklem Starego Królestwa) autorstwa Gartha Nixa. Oj, porobiło się, porobiło. Wszystko wskazuje na to, że świat się skończy, a jedyne osoby, które mogą temu zaradzić nie mają ani wprawy ani drygu do ratowania świata. Sam najchętniej nie ruszałby się z bezpiecznego Domu Abhorsenów, Lirael natomiast zagrożenie końca świata trochę weszło na ambicję i to właśnie ona staje się siłą napędową ekspedycji.
Nie raz serce zabiło mi mocniej podczas lektury tej książki. Bywało, że z trudem powstrzymywałam się od przewertowania następnych kilku rozdziałów, aby uspokoić nerwy, zerknąć jak sprawy się potoczą, jaki los czeka bohaterów. Na szczęście za każdym razem udawało mi się oprzeć tej pokusie i strona po stronie, kartka po kartce wchłaniałam historię Lirael i Sametha. Jak dla mnie to dobrze świadczy o książce, gdy czytelnik tak bardzo jest ciekaw dalszych wydarzeń, że aż go paluszki świeżbią by zerknąć, co czeka na dalszych stronach. Gorzej, gdy książka tak strasznie nas nudzi, że chcemy tylko dowiedzieć się, jakie jest zakończenie i odłożyć ją na półkę. W "Abhorsenie" nie ma miejsca na nudę, akcja toczy się wartko, czyli tak, jak powinno być w książkach z gatunku fantasy.
Gdy w moje ręce trafiła pierwsza część cyklu, strasznie nie podobała mi się idea Kodeksu. Jakieś znaczki, które trzeba przywołać, uformować itd. Uważałam to za głupi pomysł - już lepsze są różdżki. Ale po leturze drugiej i trzeciej części stwierdziłam, że jednak to całkiem dobre rozwiązanie. W końcu nie zawsze może być tak łatwo jak w Harrym Potterze - machnięcie różdżką i połamane okulary znów są całe. W Kodeksie potrzebna jest doświadczenie, wiedza o tym, jak łączyć ze sobą poszczególne znaki Kodeksu, by uformować zaklęcie. Uformować. Ponieważ w świecie Gartha Nixa magia to proces twórczy... a przynajmniej ja tak to odebrałam. Okazuje się, że by pewne rzeczy zrozumieć i docenić potrzebny jest czas. W moim przypadku było to kilka lat.
Ja zostałam oczarowana Starym Królestwem i śmiało mogę teraz mówić, że należy do jednego z uniwersów, które lubię i doceniam. I zapewne nie raz wrócę, by jeszcze raz przeżyć historię Sabriel, Lirael i Sametha.